środa, 25 listopada 2015

Queijada madeirense po polsku;)

0
Queijada, czyli co? Tak w skrócie to mały portugalski sernik. Zależnie od regionu ma różne formy: z Sintry, Evory, czy Madery. Mi najlepiej znana jest ostatnia wersja, w końcu właśnie tam mieszkałam. Ciągle tęskno za oceanem i wyspą, ah... dlatego postanowiłam zmierzyć się z maderską queijadą!






Oryginalnie do queijady używa się requeijão, czyli wyrobu mlecznego, który przypomina nasz biały ser, ale najbliżej mu do ricotty. Często ma dosyć mocny, specyficzny smak, dla niektórych wyczuwalny w maderskich queijadach. Niestety w Polsce nie tak łatwo znaleźć requeijão. Ja próbowałam zrobić z polskim twarogiem, co wymaga trochę zmienienia oryginalnego przepisu. U mnie serowa masa wyszła dosyć rzadka(pewnie zależy też od sera), ale trochę kombinowania i wszystko się uda:) Następnym razem spróbuje z ricottą, powinno wyjść bliższe oryginału. Te, które ja zrobiłam w wyglądzie są podobne do tych które jadłam na Maderze, ale jednak w smaku to, co innego... Wiadomo, że zawsze najlepsze na miejscu;) No, ale z drugiej strony warto spróbować i przenieść trochę maderskich wspomnień do Polski!




 Przepis: 

 Ciasto:
250 g masła
250 g mąki pszennej
 2 łyżki cukru

 masa serowa: 
500 g twarogu(chyba, że macie requeijão;)
 6 żółtek
1 jajko
 250 g cukru
2 łyżki mąki ziemniaczanej

 1. Mąkę ugnieść razem z masłem i cukrem na kruche ciasto. Odstawić na kilka godzin do lodówki. 2. Twaróg zmiksować z cukrem, następnie dodawać po jednym żółtku i jajko. Na koniec dodać mąkę ziemniaczaną. Jeśli ciągle masa jest za rzadka, dodać trochę więcej mąki(zależy jakiego twarogu używacie).
3. piekarnik nagrzać do 200 stopni.


4. Schłodzone ciasto rozwałkować i podzielić na niewielkie kwadraty, które ułożyć na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia Na każdym kwadracie układać po łyżce masy serowej,rogi zawinąć, ale tak, żeby serowy środek pozostał niezakryty. Ewentualnie, jeśli masa serowa jest rzadka, to ciasto formować w kształt koszyczków(albo w formie do tartaletek) i masę wlewać do środka(tak jak u mnie na zdjęciach).

5. Piec ok. 20 min. aż queijady będą przyrumienione.



Smacznego! :)
Czytaj dalej »

poniedziałek, 16 listopada 2015

Panquecas de abóbora- placki dyniowe(podobno maderskie;)

1
Ciągle jeszcze można znaleźć świeżą dynię, więc koniecznie trzeba to wykorzystać! A na zewnątrz robi się coraz zimniej, ale będzie od razu cieplej po panquecas de abóbora:)




Ten przepis szczególnie mnie zaskoczył. Panquecas de abóbora, czyli dyniowe placki są dla mnie odkryciem nie tylko smakowym, a zdecydowanie podbiły moje serce dodatkiem świeżej pomarańczy. Jednak bardziej zaskakujące było dla mnie skąd pochodzą placki. Jak sprawdziłam w kilku źródłach, opisywane są jako specjalność kuchni maderskiej, co było dla mnie czymś nowym, po prawie roku mieszkania na tej wyspie. Ani razie nie spotkałam się z dyniowymi panquecas, a szkoda, jeśli naprawdę gdzieś je można tam dostać. Może to przez to, że nigdy nie byłam w tradycyjnym maderskim domu;)




Mi od razu cieplej jak pomyślę o Maderze, nawet jeśli placków tam ani razu nie widziałam:) Smakują prawie jak ciastka- pyszne na ciepło i zimno, same i z dodatkami.



Maderskie placki dyniowe- Panquecas de abóbora


Składniki:

400 g dyni(cienko pokrojonej)
sok z jednej pomarańczy
skórka starta z jednej pomarańczy
400 g mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
1 jajko
olej/oliwa do smażenia
cukier puder- do posypania




  1. Drobno pokrojoną dynię wstawić do garnka i zalać sokiem pomarańczowym. Wymieszać i gotować pod przykrywką ok. 15 min., aż dynia będzie całkowicie miękka. Pod koniec dodać skórkę pomarańczową. Ugotowaną dynię rozdrobnić na mus. Wystudzić.
  2. Przestudzoną masę dyniową wymieszać z przesianą mąką, proszkiem do pieczenia i cynamonem. Dodać jajko. Dokładnie wymieszać
  3. Na rozgrzanej patelni nakładać placki, formując je łyżką. Smażyć aż będą złocisto- brązowe.
  4. Podawać posypane cukrem pudrem, z syropem klonowym/ miodem, jogurtem greckim i czym tylko chcecie:)



Zdrowe, ciepłe śniadanie w jesiennym klimacie


Czytaj dalej »

czwartek, 12 listopada 2015

Boas e quentes! Moje domowe pieczone kasztany :)

0
Boas e quentes, czyli dobre i ciepłe, w taki sposób często reklamowane są pieczone kasztany na portugalskich ulicach. W październiku i listopadzie można spotkać szczególnie dużo wózków, na których sprzedawcy pieką świeże kasztany. Sezon trwa właśnie wtedy- od połowy października do listopada(chociaż później też można je spotkać). Dla mnie ma to jakiś urok: te wózki, kasztany pakowane w gazetę  i dym unoszący się znad piecyków. Kiedy pierwszy raz je jadłam, to co przyszło mi na myśl to połączenie słodkich ziemniaków i orzechów.





Oczywiście jadalne kasztany różnią się od naszych, które spotykamy w Polsce, więc nie polecam próbować piec kasztanów znalezionych na ulicy;) Jadalne kasztany nie występują u nas w naturalnych warunkach, natomiast w Portugalii rosną szczególnie  w centrum i na północy kraju, ale też np. na Maderze. A najwięcej kasztanów je się 11 listopada, czyli w dzień św. Marcina(Dia de São Martinho), kiedy popija się je jeropigą- słodkim likierem winnym. Kasztany mogą też stanowić podstawę do dalszych przepisów, np. popularne w Portugalii są różne ciastka, czy likier kasztanowy. chociaż dla mnie najlepsze po prostu pieczone.




Nie tak łatwo znaleźć w Polsce surowe kasztany w sklepach, ale jak się postara to wszystko jest możliwe- nie bankrutując przy tym;)
Przepis nie jest skomplikowany,  ale warto pamiętać o szczegółach.

Przepis na pieczone kasztany



1. Kasztany wstawić do miski z wodą na ok. 1 godzinę.
2. Piekarnik nagrzać na 200 stopni
3. Kasztany wyjąć z wody i na każdym zrobić nożem  dwa  krzyżujące się nacięcia, co zapobiegnie ewentualnym wybuchnięciu kasztanów w trakcie pieczenia oraz ułatwi późniejsze zdejmowanie skorupki.


4. Kasztany ułożyć na blaszce nacięciami do góry i piec przez 20 minut.
5. Zjadać! Oczywiście wcześniej obrać ze skorupek :)





Czytaj dalej »

wtorek, 10 listopada 2015

Pão de ló- mega portugalski biszkopt

1

Biszkopt, ale nie taki zwykły jak się wydaje. Moim zdaniem trochę inny, ale trzeba spróbować.
U nas biszkopt to raczej podstawa do tortów, czy innych deserów. A w Portugalii, często jest jedzony sam albo krojony i smarowany dżemem, ovos moles, czy nasączany syropem. W wersji portugalskiej może występować, w różnych regionalnych odmianach, najbardziej znane to te z: Alfeizerao,  Ovar,  Margaride, czy Arouca. Szczególnie ciekawy jest ten z Ovar, który bardziej przypomina omlet niż ciasto. W środku jest raczej jak niedopieczone ciasto, jest bardziej płynny, ale to wszystko zamierzony efekt. Taki jego urok. Na pewno jeszcze kiedyś spróbuję upiec!



To, co charakterystyczne w przepisach na pão de ló, to duża ilość jajek. A sekret tkwi w długim ubijaniu- ok. 10- 15 min, co nadaje ciastu odpowiednią puszystość.
W smaku niby normalny biszkopt, ale wydaje mi się, że bardziej wilgotny i słodki.



Przepis

składniki:
8 żółtek
4 całe jajka
250 g cukru pudru
150 g mąki pszennej

1. Piekarnik nagrzać do 200 stopni
2. Żółtka roztrzepać z jajkami na jasną, puszystą masę. Zacząć ubijać i stopniowo(łyżka po łyżce) dodawać cukier. Ubijać ok. 10 min. Następnie stopniowo dodawać mąkę i delikatnie, ale dokładnie wymieszać.
3. Dużą okrągłą formę z kominem wysmarować masłem i wyłożyć papierem do pieczenia
4. Ciasto przelać do formy i piec w nagrzanym piekarniku ok. 35 min. Następnie wyjąć ciasto, zmniejszyć temperaturę do 180 stopni. Ciasto przykryć  błyszczącą srebrną folią i piec jeszcze 10 minut.  Można zostawić na chwilę do wystudzenia w piekarniku.


Pyszny jest sam, bez niczego, ale świetnie też pasują  jabłka na szarlotkę(najlepiej jeszcze ciepłe) i bita śmietana:)



Czytaj dalej »

piątek, 6 listopada 2015

Doce de abóbora- konfitura z dyni

0
Trzeba korzystać z dyni, póki jest sezon. Tym razem bez pieczenia, ale jak zwykle na słodko.


 Sama dynia pochodzi z Ameryki Łacińskiej, gdzie stanowiła podstawę pożywienia Inków. W czasach starożytnych była już znana w Europie, ale na szerszą skalę pojawiła się w XVI wieku przywieziona po podbojach Kolumba. Wtedy stała się bardziej popularna w Polsce, ale i w portugalskiej kuchni zostawiła ślady w ciastkach, plackach i dżemach.


Przepis na konfiturę dyniową znalazłam w książce "Kuchnia hiszpańska i portugalska" Elisabeth Luard, z tym, że w trakcie robienia trochę zmodyfikowałam. Szukając więcej dyniowych inspiracji, okazało się, że doce de abóbora, to bardziej specjalność kuchni brazylijskiej. No, ale w Portugalii też można znaleźć dyniowe dżemy w supermarketach, u nas chyba nie aż tak popularne.

Sama dynia nie ma bardzo wyrazistego smaku, dlatego u mnie cynamonowo- korzennie i lekko cytrusowo.


 Przepis na doce de abóbora(ok. 3 małe słoiczki) 

 Składniki:
 1 kg dyni
200 g cukru
2 goździki
 2 małe laski cynamonu
szczypta imbiru
sok z jednej cytryny
sok z jednej pomarańczy
galaretka cytrynowa(opcjonalnie)

 1. Dynię pokroić w kostkę i umieścić razem z cukrem w garnku z grubym dnem. Dodać goździki, cynamon, imbir i wszystko wymieszać. Podlać połową szklanki wody.

2. Postawić na małym ogniu i gotować pod przykryciem ok. godzinę(aż dynia będzie miękka i rozpadnie się). Co jakiś czas dolewać kilka łyżek wody, żeby dynia się nie przypaliła

 3. W trakcie dodać sok z cytryny i pomarańczy.

4. Pod koniec można dodać proszek galaretki jeśli chcemy uzyskać bardziej "dżemową" konsystencję.

 5. Gorącą konfiturę przełożyć do wcześniej sparzonych słoików, zakręcić i postawić do góry dnem.



Do smaku dodałam korzennych przypraw(coś co uwielbiam), ale jak ktoś nie lubi można pominąć albo zamienić. Zależnie od tego jaką chcemy uzyskać konsystencję można dodać galaretkę, wtedy będzie bardziej jak dżem. Ewentualnie zmiksować pod koniec jeśli chcemy żeby było gładkie.

Super jest na grzankach albo z jogurtem posypanym pestkami dyni:)
Czytaj dalej »

poniedziałek, 2 listopada 2015

Najsłodsze z Aveiro- ovos moles

0
Na chwilę jeszcze w temacie Aveiro, ale dzisiaj bez przepisu.
Tym razem ovos moles. Chyba najbardziej znane słodycze z Aveiro ale tak naprawdę można spróbować w całej Portugalii(moje pierwsze jadłam w Lizbonie;). Szczerze mówiąc, mi nie przypadły za bardzo do gustu. Jak dla  mnie za bardzo jajeczne. A przynajmniej nie w tym wydaniu, które jadłam.






Ovos moles, czyli tłumacząc dosłownie miękkie jajka.Nazwa odnosi się do  kremu z żółtek i cukru, który może być podawany w różnych wersjach.Czasem masa ovos moles jest  sprzedawana w niewielkich drewnianych baryłkach z wymalowanymi motywami z Aveiro. Najsłynniejsze to ovos moles zamknięte w skorupce z opłatka, który jest formowany w kształty kojarzące się z  okolicami Aveiro, czyli muszelki, ryby, kraby, baryłki itp.




 Jak większość portugalskich ciastek, początki ovos moles wiążą się z zakonami produkującymi te słodycze do XIX wieku. Legenda mówi, że wszystko zaczęło się od pewnej bardzo łakomej zakonnicy w Zakonie Jezusa w Aveiro(Mosterio de Jesus de Aveiro). Siostra zmuszona przez swoją przełożoną do poszczenia w karze za obżarstwo, nie mogła powstrzymać chęci zjedzenia czegoś słodkiego. Dlatego wzięła pierwsze, co znalazła w kuchni- jajka i cukier. Zaczęła mieszać żółtka z cukrem, aż powstał słodki krem. Wystraszona, że ktoś może odkryć, to co zrobiła,  ukryła powstałą masę w formie do wyrabiania hostii. Następnego dnia pozostałe  siostry, otworzyły formę i  odkryły przypadkowo stworzone ciasteczko  i uznały je za boski cud. Chociaż tak naprawdę były dziełem łakomej siostry. Z oryginalnego przepis od 1882 roku do dzisiaj korzysta Casa de Ovos Moles, gdzie można ich spróbować(tak jak i w każdej cukierni w Aveiro;)
Obecnie krem wykorzystywany jest do innych ciastek- kruchych, biszkoptów. Nie da się ukryć, że jajeczne kremy to specjalność Portugalczyków:)







Na razie bez przepisu, ale myślę, że kiedyś zabiorę się i za to!


Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia